W Indiach po raz trzeci w dwanaście godzin
W ciągu trochę tylko ponad dwunastu godzin znalazłam się w Indiach, w tak zwanym mieście maksymalnym - Bombaju. Godzina na przesiadkę w Stambule okazała się idealnie krótka, żebym się nie znudziła i odpowiednio długa, bym zdążyła kupić Turkish Coffee, tak uwielbianą przez Anoopa.
Zaskoczyło mnie to, że lotnisko międzynarodowe tak osławionego miasta, jakim jest Stambuł, okazało się małe i zatłoczone. Ledwo co można było poruszać się po hali odlotów. W celu przedostania się do toalety musiałam przedrzeć się przez tłum podróżnych, przeważnie z Azji i Bliskiego Wschodu, a tam odstać swoje w długaśnej kolejce. Nie musiałam długo szukać mojej “gate 304”, skąd odlatywał samolot do Bombaju, bo jak tylko weszłam do hali odlotów, natychmiast dostrzegłam tłum Hindusów po jej prawej stronie zajmujących jedną czwartą całego pomieszczenia.
Kolejna rzecz, która spowodowała u mnie niemałe zwątpienie to połączenie dwóch lotów do Bombaju o tej samej porze pod jedną bramką. O 19:45 odlatywał samolot do Bombaju z Turkish Airlines jak i Canadian Airlines. Po okazaniu paszportów, natychmiast wchodziło się do autobusu, który na całe szczęście zawiózł nas prosto do samolotu tureckich linii. Ciekawa jestem, co zrobili ci biedacy z kanadyjskich.
W samolocie byłam jedną z najwyżej trzech-czterech nie-Hindusek. Wszyscy pasażerowie zdawali się znać, bo rozmowy toczyły się w różnych konfiguracjach, nad fotelami, pomiędzy rzędami siedzeń i ponad nimi. Miejsca swojego przy oknie, które sobie z ulgą zarezerwowałam dzień wcześniej nie udało mi się zaszczycić, ponieważ pan, obok którego miałam siedzieć w przemiły sposób poprosił mnie, bym zamieniła się na miejsca z jego żoną, która pechowo znalazła się po drugiej stronie samolotu. Ta, by udowodnić swoje istnienie, pomachała do mnie z tej drugiej strony z błaganiem w oczach i nadzieją. Nie omieszkałam się zbuntować i nie dać temu uprzejmemu panu spędzić siedmiogodzinnej podróży w towarzystwie żony, toteż natychmiast zgodziłam się spełnić jego prośbę. Kiedy zawahałam się, nie wiedząc, jak dostać się na drugą stronę, niemal wszyscy ludzie znajdujący się w pobliżu zaczęli wskazywać drogę do żony tegoż pana.
Pani, której oddałam swoje miejsce okazała się należeć do muzułmańskiej grupy wyznaniowej o nazwie Bohra. Ze względu na wyjątkową urodę strojów wierzących kobiet z tejże religii, już trzy lata temu zaczęły budzić one we mnie szczególną sympatię. Stroje te przypominają mi ubiór matrioszki, przy czym kobieta tak przyodziana sprawia wrażenie niezwykle przyjemne i słodkie.
Na całe szczęście mogłam zabić czas telewizorkiem przed moją twarzą. Dźwięk był kiepski, bo wadliwe było wejście na słuchawki przy moim fotelu. By cokolwiek słyszeć, musiałam z całej siły (naprawdę mocno!) przyciskać bolec słuchawek do wgłębienia w fotelu i broń Boże, żebym nie zmieniła kąta nacisku, bo dźwięk już nie był ten sam.
Niedługo po wystartowaniu odezwała się do mnie puszysta kobieta siedząca obok mnie ze stwierdzeniem, że jest głodna, a jej cukrzyca nie pozwala zmierzyć się z tym uczuciem jak na dorosłego człowieka przystało. Poprosiła stewardessę o garść Turkish delight, którym wcześniej nas uraczono - co ważne: po jednym, a następnie zaczęło się dwugodzinne wyglądanie obiadu i narzekanie na świdrujący głód i ból powiększonej do ogromnych rozmiarów nerki, którą kobieta ta kazała mi obmacać.
Nareszcie obiad się pojawił, a moja sąsiadka ku jej ubolewaniu została poinformowana, że “chicken is over” i że będzie “zmuszona” pożywić się daniem wegetariańskim. Następnie prosiła o dodatkowe porcje przeróżnych bułek, orzeszków i napojów, męcząc obsługę powtarzającym się “excuse me! excuse me!”.
Od kobiety tej dowiedziałam się, że po ślubie wszystko się zmienia i że jej mąż też był kochający i troskliwy, a ślub sprawił, że ich życie oparte jest na planowaniu i organizowaniu wydatków. Mieszka ona w Birmingham wraz z mężem i dwiema córkami, a pochodzi z północnych Indii.
Syn jednej z jej sześciu sióstr za cztery lata zostanie mężem jej teraz osiemnastoletniej córki, która mimo mieszkania w Anglii nie dostaje przyzwolenia na samotne szwendanie się z przyjaciółmi. Zastanawia mnie, jak ta biedna dziewczyna radzi sobie w życiu pomiędzy wymaganiami konserwatywnej rodziny a seksualnie wyzwolonej i rozimprezowanej Anglii. Perspektywa ślubu z kuzynem pierwszego stopnia w wieku 22 lat mrozi mi krew w żyłach, chociaż nie mam prawa oceniać tego, jak może czuć się córka tej kobiety. Może nie ma nic przeciwko?
Bolące nerki mojej sąsiadki pociągnęły ją do zachowania niepodobnego do europejskiej powściągliwości i dystansu. Poprosiła mnie, żebym zorganizowała dla niej dwa wolne miejsca w samolocie, bo dłużej w pozycji siedzącej nie wytrzyma i musi się położyć. Zapytałam więc na końcu samolotu stewarda, czy znalazłoby się dodatkowe wolne miejsce. Niestety, samolot był pełny.
Gdy zapadła głęboka noc, większość pasażerów zasnęła, łącznie z moją sąsiadką. Po pewnym czasie przebudziłam się i odsłoniwszy opaskę na oczy sygnowaną Turkish Airlines, oczom mym ukazały się stopy tejże pani wygodnie oparte o stolik przy moim fotelu.
Samolot wylądował z dwudziestominutowym opóźnieniem. Mumbaj może od tego roku szczycić się nowoczesnym i pięknym terminalem do lotów międzynarodowych, który z poprzednim wyglądem nie ma nic wspólnego. Dywany, ornamenty i sztuka nowoczesna wypełniają długie korytarze prowadzące do “immigration”. Tam kolejki były mniejsze niż rok wcześniej, a samo oczekiwanie umiliły wielkie białe napisy na przezroczystej ścianie w wielu językach, również po polsku: “Witamy w Bombaju”.
Dostałam piękną fioletową pieczątkę, zgarnęłam plecak z taśmy bagażowej, przeszłam po raz kolejny przez bramkę bezpieczeństwa i wyszłam do hali, zza której widać już było tłum oczekujących i naganiaczy, tak normalnych w tej części świata. Przeszła mi przez głowę myśl w tamtej chwili, że znowu wrzucam się w wir Indii i że za każdym razem wymaga wyjście z lotniska niemałej odwagi, by zmierzyć się z tym przygodowym życiem, które każdego tu czeka.
This comment has been removed by the author.
ReplyDeleteKaja, Ty to masz podróże!
ReplyDeleteŚwietnie się czyta!
Może dołączysz jeszcze swoje ilustracje? :-))
Postaram się dawać więcej zdjęć za każdym razem :-) Dzięki za komplement Olek! Bardzo mnie to motywuje, żeby pisać :-)
ReplyDelete