Posts

4 wymówki, których używasz, żeby zimą zostawić rower w piwnicy

Image
Pewnie wielu z was jeździ na rowerze, kiedy za oknem słońce-sadysta rozgrzewa drogi do czerwoności. W ten żar, przez który trzeba zatrzymywać się co pięć minut na łyka wody albo ratować napojami izotonicznymi. Ściana upalnego powietrza nie różni się zbytnio od mroźnego wiatru zimą. Jest podobnie hardcorowa. Dlaczego więc tak wielu z nas porzuca rower, kiedy przyjdą pierwsze chłody? 1. Brudno, błoto i deszcz! Boisz się pobrudzić, gdy śmigasz przez kałuże wypełniające pobocze drogi? Kałuże tak wielkie, że ich wymijanie oznacza „bezczelną” jazdę środkiem jezdni? I te lawiny błotne z pasją wyrzucane przez buńczucznych kierowców, którzy marzą, by zimą wszyscy rowerzyści zniknęli? Kiedyś, ubrana w strój do pracy oddalonej o 9 kilometrów, w połowie drogi zalał mnie deszcz. Wodę mogłam wyciskać ze spodni i MAJTEK, a miałam przed sobą perspektywę dwunastu godzin bez możliwości ubrania się w coś suchego.  Od tamtej pory niezależnie od pogody - a wiadomo, że w Polsce człowiek nie...

Ucieczka od przyrody

Image
Ostatnio posłuchałam konferencji NASA o tym, że odkryto 7 planet, na których mogą być dobre warunki do uformowania się życia. Wielkość i temperaturę mają bardzo podobną do ziemskiej, ale widok z ich powierzchni jest zdecydowanie kosmiczny: olbrzymie czerwone słońce i sąsiadujące z nim planety z wyraźnie rysującą się strukturą. Słuchałam o tych rewelacjach z zapartym tchem, bo w zgiełku miasta i w czterech ścianach biura nieziemsko jest przypomnieć sobie, że jesteśmy wszyscy zawieszeni gdzieś w kosmosie. Tacy malutcy z wielkimi problemami, które są jak pyłek kurzu przy majestacie wszechświata.  Źródło: NASA Opis widoku z powierzchni Trappist 1e pobudza wyobraźnię. Najbardziej chyba działa na nią to, że takie planety istnieją i że gdzieś tam 40 lat świetlnych od nas są inne światy, być może inne ekosystemy i powalający widok na niebo. Naukowcy NASA powtarzali na ostatniej konferencji, że ludzkość nie powinna już pytać, czy istnieje życie w kosmosie, tylko zastanawiać się, g...

Internetowy zawrót głowy - kiedy życie przelatuje między palcami

Czasem wspominam czas, kiedy nie używałam tak często komputera, nie miałam smartfona i moje życie było tak jakby bardziej osadzone w rzeczywistości. Teraz tyle się myśli o tym, jak cudowne jest życie z dala od technologii. Czas “offline” jest synonimem wyjątkowych i wartościowych chwil. Nigdy nie będzie się wspominało czasu spędzonego w internecie. To zawsze będzie czas stracony, zawsze zginie w otchłani pamięci, zleje się w jedno i nic nie wniesie do naszego życia.   Wystarczy odłożyć komputer albo telefon na bok i stworzyć jakieś wspomnienia. Można wtedy zrobić cokolwiek. Wyjść na spacer, pójść na rower, spotkać się koleżanką na kawę albo nawet zostać w domu i poczytać, porobić na drutach, porysować albo posprzątać. Tak naprawdę siedzenie przy komputerze albo telefonie to tylko mdłe, nijakie siedzenie. Gdyby wyjąć ten sprzęt z ręki, pozycja jest stale ta sama, skupiona na jednym punkcie, nie dostrzegająca świata wokół.   Siedząc przy laptopie, wyglądam przez okno i...

List z Kathmandu

Image
Muszę przyznać, że wyjazdy do Indii i Nepalu to dla mnie pewnego rodzaju ucieczka od zachodniego porządku. Tutaj życie wibruje, jest pełne i bujne. Tu ludzie są ludźmi bez pozy, nikt niczego nie udaje. Nie doświadcza się złości i agresji. Jak stoisz w korku godzinami, nikt się nie denerwuje. Kiedy autobus mikroskopijnych rozmiarów, w którym sufit jest zaraz nad głową i w którym ciśniesz się z dwudziestoma osobami hamuje, ludzie wpadają na siebie i wszyscy się śmieją.  Brakuje mi w Europie tej żywotności, szczerości, bezpretensjonalności, ciepła, bliskości innych ludzi. Tam jest „łatwo”, ale tu jest inny rodzaj „łatwości”. Kiedy pozna się reguły i zasady funkcjonowania w takim miejscu jak to, może być nawet łatwiej i przyjemniej niż w Europie.   Z drugiej strony, nie mogę powiedzieć, że wygoda to rzecz w całości pozytywna. Człowiek przez swoją naturę potrzebuje wyzwań. Nie jesteśmy przystosowani do wygód, bo gdy jest zbyt łatwo, tracimy energię i entuzjazm do dzia...

Historie z Marrakeszu

Image
Opowiedziane przez Berbera pracującego w medynie Różowo-pomarańczowa łuna nad miastem przechodziła stopniowo w granat i czerń pokrytą gwiazdami. Na szczycie nieba jaskrawo świecił półksiężyc. Łuna poprzecinana była konturem drzew palmowych i minaretów. Było rześko. Co chwilę koty przenikały po ornamentowych kafelkach. Z placu Jemma el Fna dochodziły dźwięki bębnów i pokrzykiwań sprzedawców.  Karim położył futro z owcy, żeby milej siedziało się na twardym i chłodnym stopniu na tarasie. Przyniósł herbatę z ziół, których angielskich nazw nie znał. Herbata miała rozgrzewające właściwości i smakowała jak coś pomiędzy miętą i rumiankiem. Karim jest Berberem, a ludzie z pustyni nie piją herbaty miętowej, nawet gdy mieszkają od lat w Marrakeszu. Mięta nie rośnie na pustyni, dlatego piją marokańską zieloną herbatę i te tajemnicze zioła. Do wioski Karima na pustyni jedzie się stąd dwa dni przez góry Atlas. Tam mieszka część jego rodziny. I tam od wuja nauczył się berberyj...

Gra w chowanego ze śmiercią

Image
Jak często uczucie strachu o własne życie powinno się pojawiać, żebyśmy docenili to, co mamy, ale jednocześnie zdążyli sobie poradzić z wysokim poziomem adrenaliny? Ten strach musi być na tyle silny, że budzi w nas instynkt ucieczki, a czasem wręcz wywołuje panikę. Dni mijają, a my przyjmujemy za rzecz oczywistą, że żyjemy i mamy się dobrze. A potem pojawia się sytuacja prawdziwego zagrożenia i zwątpienie: czy to już?  W ciągu trzech tygodni mojego ostatniego pobytu w Indiach, poczułam ten strach co najmniej cztery razy. W pewnym momencie załamałam ręce i zapytałam samą siebie, czy ktoś aby nie próbuje za wszelką cenę zmusić mnie do docenienia tego, że żyję. Byłaby to osobliwa próba, bo od dłuższego czasu jestem świadoma śmierci i staram się żyć w miarę ostrożnie - chociaż powiadają, że najwięcej wypadków zdarza się w domu.  Muszę się przyznać, że od pewnego czasu mam obsesję na punkcie katastrof lotniczych i kiedy tylko wydarzy się kolejna, chłonę najmniejsze skraw...

Być kobietą w północnych Indiach

Image
Północne Indie nie bez przyczyny cieszą się ogromną popularnością turystów i backpackersów, przez co bardziej swobodne i otwarte południe kraju pozostaje niemal dziewicze i odkryte przez nielicznych. Białe szczyty Himalajów, pustynie, gęste lasy, porywająca historia i bogactwo architektury północnych Indii łagodzą zmęczenie lepiącymi spojrzeniami i konserwatyzmem ich mieszkańców. Dla dziewczyny takiej jak ja, wychowanej w kulturze zachodniej, w rodzinie o zwyczajach liberalnych i partnerskich, kontakt z ludźmi północnych Indii jest doświadczeniem szokującym. Przez dwa tygodnie w marcu przejechałam niemal 5000 km po Indiach, spędzając większość czasu w północno-zachodnich stanach tego kraju. Codzienność i całkowicie niecodzienne sytuacje wprawiały mnie w osłupienie i wywoływały nerwowy śmiech.   Do górskiego miasteczka w stanie Himaćal, Dalhousie, dotarliśmy z Anoopem po sześciogodzinnej podróży lokalnym autobusem przez serpentyny niższych Himalajów. Nie znaleźliśmy...