W drodze do Hampi

Jestem właśnie w drodze do Hampi. W ciągu siedmiu godzin przejechaliśmy póki co trochę ponad 200 km. Autobus turla się po wyboistych drogach Maharasztry, podskakuje, przechyla, zwalnia i przyspiesza. To i tak pojazd o w miarę dobrym standardzie. Są łóżka z kocami i zasłonami, ale prądu w gniazdku nie ma, a lampka nie działa. Jedynie wiatraczek nad siedzeniem działa nadzwyczaj intensywnie, wydmuchując lodowate powietrze prosto w moje stopy. 



Ambassador, najciekawszy samochód Bombaju
Autobus zatrzymuje się przy poboczu, jak tylko pojawią się drobni sprzedawcy ćaj, bhel puri i wody. Wchodzą ci panowie do autobusu i melodyjnym nawoływaniem zachęcają do kupna przekąsek. Ćaaaaaajjjjaa. Paniii, paniiiiii. Only ten rupees, darjeeling ćaaajjj, darjeeeling. 


Karnataka

Mimo że obok Pune przebiega obwodnica, autobus wjechał do centrum miasta, bo była jedna osoba, która rzekomo wykupiła miejsce na tę podróż. Pojazd zatrzymał się gdzieś na obrzeżach centrum i stał tak co najmniej 40 minut - bez skutku. Pasażer się nie pojawił. Ale co tam, mamy czas. 

Godzinę później zajechał na parking dla autobusów, na którym ku mojej wielkiej uldze można było skorzystać z toalety i coś zjeść. Liczni mężczyźni stali i siedzieli w knajpach na przystanku i żarliwie wpatrywali się w moją białą skórę. Czułam się nieswojo, będąc w centrum uwagi, tym bardziej, że jest noc. Jakimś cudem kobiety rzadko kiedy w ten sposób się wpatrują. 

Wypiłam kawę, w której było więcej cukru i mleka niż samej kawy, i zjadłam kanapkę z ogórkiem, pomidorem i serem. Z głodu zamówiłam to, na co miałam największą ochotę, nie bacząc na to, że jedzenie surowych warzyw w tym miejscu to nie jest najlepszy pomysł. Z trzech z czterech kanapek wyjęłam warzywa palcami, ale w pierwszej je zjadłam. Teraz pozostaje mi jedynie liczyć na to, że mój żołądek sobie z tym jakoś poradzi. 

Po około trzydziestu minutach autobus dał sygnał klaksonem do odjazdu i od razu zaczął wycofywać. Do poruszającego się pojazdu posłusznie wskakiwali pasażerowie, sami mężczyźni.


Droga jest ciemna jak aksamit, nigdzie nie ma przydrożnych lamp. Autobus wiruje po serpentynach wczesnych Ghatów Zachodnich powoli i ostrożnie. Widać jedynie światła odległych miast na horyzoncie i przydrożne krzewy i drzewa. Gwiazdy zakrapiają czerń nieba. 

Comments

  1. Kaja, trzymaj się! Piękne zdjęcia Tobie wychodzą, tak btw. :-)

    ReplyDelete
  2. Dzięki Olek! Uwielbiam mój aparat foto :D

    ReplyDelete

Post a Comment

Popular posts from this blog

Duchowość na sprzedaż

Riksze w Bombaju

Ucieczka od przyrody